Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraz Jastrzębski rzekł.
— A...
To wyjaśnienie zamknęło rozmowę.




ROZDZIAŁ VII.
Ludek Solski.

— Wychodzisz? — pytał w kwadrans potem adwokata Ludek Solski.
— Tak.
— Odprowadzę cię...
— Zgoda.
Pożegnali się z obecnymi i skierowali ku drzwiom.
W chwili, gdy przechodzili koło pianina. Solski nachylił się. Kiedy się podniósł trzymał w ręku zapieczętowaną kopertę.
— Zguba! — zawołał swym dźwięcznym świeżym głosem. Zguba...
Te słowa zwróciły uwagę. „Julek“, stojący obok, skierował wzrok na przedmiot, który trzymał w ręku jego towarzysz. W tym kacie gabinetu panował półmrok, który mu nie pozwalał rozróżnić dobrze, co było napisane na kopercie. To pewna, że coś było napisane...
I dziwna rzecz!