Pan Onufry tymczasem uderzył się w czoło.
— Już wiem — rzekł na pół sam do siebie — już wiem...
Zwrócił się do Robaka.
— I ten stary nie wie nazwiska tej baletnicy?
— Ba... wiedział, ale zapomniał.
— No, to ja ci powiem, jak ona się nazywała.
— Ty?
— Tak... ja.
— Ciekawym...
— Nazywała się... Polnerówna...
— Pol-ne-rów-na?..
— Tak jest.
— Zkąd wiesz?
Pan Onufry roześmiał się.
— Zkąd?.. Domyślam się.
Teraz z kolei Robak uderzył się w czoło.
— A jakiż ze mnie osioł!.. — wołał. — Tak, rzeczywiście, dwadzieścia, dwadzieścia parę lat temu jedną z pierwszych tancerek baletu była Polnerówna... Pamiętam ją. Włóczyłem się wtedy za kulisami. Ładna była bestyjka...
Pan Onufry spoglądał tryumfująco na Robaka.
— Widzisz... — rzekł powoli.
— Widzę. A więc masz kłębek w ręku?
— Mam...
Przez chwilę panowało milczenie. Były komornik zabrał znów głos:
— Wiesz, żem znalazł siostrę naszego chłopca?
— Mówiłeś...
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.