Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

Wierz mi lub nie, ale w tej chwili głęboko jestem przekonany, iż los twojej narzeczonej jest ściśle związany z losem tego... skazanego.
— O... — protestował Solski.
— To zresztą przypuszczenia... Co jest pewne, to że twojej narzeczonej grożą niebezpieczeństwa, i że strzedz jej powinieneś przed niemi...
— Jakie?
— Ba... gdybym to z góry mógł przewidzieć...
Solski się zamyślił.
— Przypuśćmy... — rzekł wreszcie — ostrożność nigdy nie zaszkodzi. Ostatecznie, twojem zdaniem, co robić, co przedsięwziąć?
— Co? To dość proste. Przyspieszyć wasz ślub, a do tego czasu troskliwie nad nią czuwać... gdy raz zostanie twoją żoną, potrafisz ją osłonić przed potwarzą i przed niebezpieczeństwami. Ja ci się ofiaruję z góry za drużbę...
Solski już był przy adwokacie i ściskał go w swych ramionach.




ROZDZIAŁ II.
Nazajutrz rankiem.

Nazajutrz pan Onufry wstał bardzo wczesnym rankiem.
Był od samego rana wybornie usposobiony. — Ubierając się, mruczał pod nosem coś niby słowa piosenki i spoglądał z uśmiechem w lustro.