Reżyser próbował otworzyć okienko, wychodzące na teatralne podwórze.
— Przepraszam — zawołał znów doktór. Będę jeszcze prosił pań o dwie przysługi...
Grupa tancerek przysunęła się bliżej.
— Najpierw proszę o zostawienie flakonów z solami i o szklankę wody.
Żądane przedmioty znalazły się pod ręką doktora.
— A powtóre, ponieważ chora musi być ściśniętą, co tamuje oddychanie, należy jak najprędzej rozluźnić, a nawet rozciąć suknię i gorset tak, ażeby pierś została swobodna... Trzeba również uwolnić uszkodzoną nogę od pantofelka i trykotu.
I to polecenie zostało wykonane.
— A teraz, przystępuję do zbadania chorej...
Balleriny zostawały ciągle na progu.
— I... żegnam panie...
Odprawa była wyraźna. Dziewczęta pierzchły.
— Wreszcie prosiłbym szanownego pana — zwrócił się do reżysera, o przywołanie felczera. Zdaje się, że w gmachu teatru istnieje zakład felczerski?
— W samej rzeczy...
— Otóż bądź pan tak dobry zejść do felczera i powiedzieć, ażeby natychmiast podążył z opatrunkami. Zrób pan to z łaski swojej sam i dopilnuj go...
Reżyser skierował się ku drzwiom.
— I poleć pan, ażeby mi nie przeszkadzano.
— Dobrze — odrzekł reżyser.
Doktór Gustaw został w garderobie sam z pacjentką. Dziewczę ciągle było pogrążone w omdleniu. Od
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.