chwili jednak, gdy przecięto jej suknie i gorset, czuć było oddech poruszający jej ramiona. Twarz zaczynała przybierać zlekka żywsze barwy...
Zdawała się uśpioną. Jej łono wychylało się z pod rozciętej gazy. Była nieprzeparcie powabna... Zdawało się, że jak poczwarka, wyłuskująca się ze swej powłoki, lada chwila wyfrunie z tych spadających z niej obsłon gazy, różowa jak jutrzenka, naga jak prawda.
Gustaw klęczał przy szeslągu. Pochylił się nad nią i patrzył. W jego oczach zapalały się jakieś dziwne błyski, czoło fałdowało się. Ta zimna, poprawna twarz traciła powoli swą maskę. Aktor przestał grać. Ostatni pokład zimna stopniał. Namiętność wypisała się w błyszczących jak karbunkuły, oczach doktora w zmarszczkach czoła i ust.
— Traf... — szepnął mimowoli.
Rzeczywiście był to traf zadziwiający... Gustaw Molski pod swą poprawną powierzchownością ukrywał ogniste podmuchy żądzy i nieograniczonej ambicyi. Pochodząc z ludu, twardą pracą wybił się na wierzch, łamiąc przeszkody, pasując się z przeciwnościami i dążąc do wytkniętych sobie celów. Po latach pracy o czystej wodzie i suchym kawałku chleba, posiadał dziś wybitne stanowisko. Za pięć dni miał się odbyć jego ślub z baronówną Janiną von Kugel, niezbyt ponętną, ale zakochaną w nim do znudzenia i posiadaczką milionowego posagu.
Jakkolwiek przed kwadransem mówił zupełnie co innego do swej narzeczonej, doktór Gustaw znał dobrze prima-ballerinę... Poznał ją rzeczywiście, jak opowiadał,
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.