ani jednej ani drugiemu. Wywołał jednak potężne wrażenie u obojga.
Nerwy dziewczęcia, od kilku godzin wstrząsane tak strasznie, nie wytrzymały.
Upadła zemdlona na szyny. W chwili, gdy rozpuszczone jej włosy pławiły się w kałuży wody deszczowej, zebranej między szynami, Robak z kolei uczuł dziwny lęk, przejmujący do głębi jego zaskorupiałe serce...
Oczy miał jeszcze pełne blasku od zygzakowatych płomyków piorunu, uszy — pełne strasznego huku.
Mimowoli upadł na kolana.
Po chwli podniósł się i z błędnem okiem, jak gdyby ścigany przez wszystkie furje, począł biedz w przeciwległym kierunku...
Wybiła godzina dziewiąta rano.
Było to na trzeci dzień po owej strasznej nocy. Adwokat „Julek“ już od godziny siedział przy biurku, przygotowując bruljon jakiejś pilnej skargi kasacyjnej. Obok kałamarza stała szklanka herbaty i leżał zapalony papieros.
Zastukano do drzwi.