„W ostatniej chwili dowiadujemy się ważnego szczegółu, który spieszymy podać do wiadomości czytelników:
„Robaka znano od dłuższego czasu na Nowej Pradze pod tem nazwiskiem. Była to zagadkowa egzystencja, należąca, o ile się zdaje, do szumowin społeczeństwa. Posłańcem został dopiero od trzech czy też czterech dni... Przypuszczają zresztą, że mógł sobie tylko samozwańczo, dla pewnych specjalnych celów, przywłaszczyć na pewien czas mundur posłańca. Ta ostatnia okoliczność jest do sprawdzenia.“
Adwokat skończył.
Podczas odczytywania artykułu Ludek Solski nie mógł stłumić niepokoju, który widniał na jego bladej twarzy. „Fryga“ stał spokojny i zimny.
Zaledwo „Julek“ złożył numer „Kurjera“ na biurko, kiedy Solski zawołał, zwracając się do byłego ajenta policyjnego:
— Więc pan... pan sądzisz, że pomiędzy zniknięciem mej narzeczonej, a tym strasznym wypadkiem, istnieje związek?..
— Tak, jestem przekonany.
Teraz i adwokat uważał za właściwe zainterweniować:
— Ależ zkąd, z jakiej racji?
— O racji zaraz powiem... Co do samego faktu, to ów fałszywy czy prawdziwy posłaniec, który onegdaj około dziewiątej wieczorem wyprowadził pannę Lipińską z mieszkania maglarki na Lesznie, był niewątpliwie tym samym posłańcem, który późno w noc przyprowadził na
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/270
Ta strona została uwierzytelniona.