lepszych interesów. Zbyt dobrze znała go już policja wszystkich stolic Europy... Wtenczas Lolo Półtoracki obrał sobie za stałe miejsce pobytu Paryż i, ażeby ostatecznie nie plamić rodzinnego nazwiska przyjął pseudonim „Roback“. Towarzysze przezywali go częściej, ze względu na szczątki dawnej dystynkcji, „Hrabią“.
Przez lat kilka żył pośród szumowin stolicy.
Znany był dobrze w świecie łotrów, a niejedna jego ówczesna sprawka dawała mu prawo do więziennej celi w Mazas. Szczęśliwy jednak traf pozwalał mu tymczasem unikać tej ostateczności... Zresztą życie jego było życiem wyrzutka społeczeństwa. Pomimo wszystko cierpiał nieraz dotkliwą nędzę. W owym czasie począł się upijać nieraz aż do utraty przytomności.
„Maison Noire“ był jedną z najulubieńszych knajp „Hrabiego“, jak go nazywali koleżkowie. Kiedy zdobył zkadkolwiek nieco pieniędzy, szedł do „Trupiarni“ i pił tam dotąd, dopóki nie przepił wszystkiego, co miał... Po pijanemu majaczył. Mruczał coś do siebie pod nosem po polsku, śpiewał półgłosem i wymachiwał rękami.
Pewnego razu, gdy chwiejąc się na nogach, wychodził z „Trupiarni“, „Mama Gilotyna“ dała mu znak, że chce z nim mówić.
Robak spojrzał na nią zdziwiony, jednak zbliżył się.
— Chcesz co zarobić? — zapytała go bez dalszych wstępów.
— Chcę...
— Bądź tu jutro o jedenastej rano. Zobaczysz.
Na dalsze pytania Robaka „Mama Gilotyna“ nie chciała i nie miała czasu odpowiadać.
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/291
Ta strona została uwierzytelniona.