Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/293

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc siadaj pan.
Następstwem tej rozmowy, która potrwała dość długo, było, że Robak został czemś w rodzaju ajenta „Sępa“. Biegał za jego interesami, zbierał jakieś wiadomości, załatwiał zlecenia... Trwało to pewien czas.
Wreszcie jednego wieczoru, zaopatrzony przez doktora w dobry szwajcarski pasport, Robak wyjechał do kraju w tajemnej misji...
Jak ją wykonywał? widzieliśmy.




ROZDZIAŁ III.
Co się działo na Woli.

Wróćmy na chwilę do Warszawy.
Cofnijmy się znów do owego dnia, gdy pełen niepokoju, zmieniony i drżący, pan Onufry pojechał na Wolę.
Widzieliśmy go wsiadającego do tramwaju na Placu Teatralnym. Pod pachą trzymał zawiniątko. Pojechał aż do końca linji tramwajowej za rogatkami i wysiadłszy, obejrzał się nieznacznie do koła, i skierował na jedną z uliczek, idących w bok od szosy.
Uliczki te w lecie pełne są kurzu, w zimie — błota.
Idą one fantastycznie zygzakowatemi linjami pomiędzy mizernemi chałupkami i płotami ogrodów. Gdzieniegdzie tylko widać domki nieco większe i porządniejsze. Pusto tu i spokojnie...