— Widziałeś wnętrze stancji? — pytał „Wicherka“.
Ajent był nieco zdziwiony. Oczekiwał odpowiedzi, a nie zapytania.
— Widziałem — odrzekł wreszcie — kiedy wzięli ztamtąd ciało zabitego i kładli pieczęcie...
— Powiedz mi jedną rzecz. Trup szewca leżał na wybitych drzwiach, łączących dwie stancje?
— Tak...
— Twarzą na dół?
— Tak. Zkad pan to wie?
„Fryga“ uśmiechnął się.
— I powiedz mi, mój „Wicherku“, jakie jest twoje zdanie, w jaki sposób spełniono zbrodnię?
To pytanie zaambarasowało nieco ajenta policyjnego.
— Moje zdanie?.. Ba! Takie, jak i wszystkich. Ów Robak, czy jak tam się nazywa, przyprowadził ze sobą kobietę, we dwoje wybili drzwi do szewca i zamordowali go. Dla czego? To właśnie trzeba odkryć. Potem uciekli... Nieład w pokoju dowodzi, że ofiara zbrodni broniła się.
„Fryga“ kiwał głową i spoglądał z nieco szyderczym uśmiechem w twarz ajentowi.
— I mylisz się kochanku, mylisz... we wszystkiem...
„Wicherek“ miał w tej chwili minę godną pożałowania.
— Ha, kiedy pan tak mówi... tak musi być.
— Zaraz ci dowiodę.
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/330
Ta strona została uwierzytelniona.