Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/334

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zbrodni lub hańby!...
Głos „Frygi“ dźwięczał poważnie.
— I szewc został zabity, probójąc ją bronić?
— Tak sądzę...
Twarz „Frygi“ była w tej chwili poważna, nawet smutna.
— I jestem bardzo niespokojny o los tej kobiety, tego dziewczęcia... bo to zapewne było dziewczę.... Obawiam się...
— Czego?
— Drugiej zbrodni!...
Przez chwilę panowało milczenie.
— Kobieta uciekała — ciągnął dalej „Fryga“. — Chcesz dowodów?
Agent policyjny rzucił nań pytające wejrzenie.
— Oto masz.
„Fryga“ odczepił od płota mały kawałek zawieszonej na nim materyi szarego koloru.
— Oto wyszarpnięty kawałek sukni. Tam dalej jeszcze dwa kawałeczki. Na jednym z nich widzę kropelkę krwi. Czy ci to nic nie mówi?...
„Wicherek“ z szeroko otwartemi oczyma spoglądał na drobne płatki tkaniny.
— To dowodzi — kończył „Fryga“ — że kobieta uciekała tędy. Gdyby nie deszcz, który padał owej nocy, możnaby próbować poszukać jej śladów. Tak... byłby to stracony trud.
„Fryga“ przyglądał się z uwagą, trzymanemu w ręku płatkowi.
— Nie znam się na tem... Ale sądzę, że była to