— To, że, chcąc mnie zapewnić o uczciwości tego posłańca, objaśnili, iż jest on protegowany przez właściciela kamienicy z Kapitulnej... Zgadnij pan przez kogo?.. przez pana Onufrego Leszcza.
— Tego samego, który był świadkiem w sprawie?
— Tak...
— A... powtórzył znów „Fryga.” — Słyszałem o tem...
— Widocznem było, że to go zajęło. Pocierał nos.
— I czy pan mecenas nie pytał przypadkiem... jak wygląda ten uczciwy posłaniec... ten Wurm?
— O, pytałem... Ale nie mogli powiedzieć nic ciekawego... Jest zbyt młody, dość wysoki, bez zarostu...
„Fryga“ tarł sobie nos niemiłosiernie, prawie do krwi.
— Zresztą można go zobaczyć, ma stację na Kruczej, a w tych dniach będzie w biurze...
— O tem ostatniem wątpię!... — rzekł nagle „Fryga.“
„Julek“ spojrzał nań i zatrzymał się. W oczach jego wybiło się zdziwienie.
— Jakto? Sądziłbyś pan?...
— Ale były ajent policyjny już żałował swych słów.
— Przepraszam pana mecenasa — odrzekł, spuszczając oczy. — Nic nie sądzę...
— A więc?
— Więc jutro lub pojutrze będę u pana mecenasa zdać sprawę z roboty, do której się biorę natychmiast...
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/340
Ta strona została uwierzytelniona.