Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/347

Ta strona została uwierzytelniona.

waż mieszkanie było odnajęte, musieli chronić się aż tam, ażeby módz porozmawiać swobodnie... Konferencja tym razem trwała przeszło godzinę.
— Więc sądzisz? — pytała go na wychodnem Karolcia — że lada dzień będzie można to wszystko skończyć?...
— Więcej... lada chwila. Zależy to zresztą od okoliczności.
„Fryga“ złożył na ustach Karolci serdeczny pocałunek i uścisnąwszy młodą kobietę, chciał już uciekać, gdy w samych drzwiach zatrzymano go... wchodziła zapłakana Władka.
Było to na drugi dzień po jej odwiedzinach w lazarecie więziennym. Dziewczę nie wiedziało co ze sobą począć... Była najpierw u adwokata, teraz, dowiedziawszy się adresu „Frygi,“ przybiegła do niego.
Szczęśliwy traf pozwolił jej zastać ajenta.
Były to łzy i prośby, rozpacz i łkania; wreszcie dziewczę widząc w oczach Karolci głębokie współczucie, do niej skierowało swą prośbę o wstawiennictwo. Ma się rozumieć, ta prośba nie była bezskuteczną.
Karolcia uspokoiła biedną dziewczynę i w imieniu „Frygi“ obiecała wszelką możebną pomoc. Wyprawiając go z domu szepnęła mu:
— Widzisz... Trzeba się pospieszyć!
Władka została jeszcze u pani Karoliny pewien czas i wyszła od niej z oszuszonemi łzami i nadzieją w sercu.
Pan Onufry miał również swoje kłopoty.
Telegram zaadresowany do jego służącej przez tajemniczego Wurma, uspokoił go wprawdzie co do na-