Oto jego dosłowne brzmienie:
„Kochany, niedobry ojczulku!
„Już dawno obiecałam, że ci wyznam straszną zbrodnię, czy też oznajmię wielką nowinę... już nie wiem, jak to nazwać...
„Przed paru dniami byłam u ciebie aż dwa razy, ale byłeś taki namarszczony, nie miałam odwagi... Nie dobry ojczulku!
„Żeby więc nie tracić śmiałości a raz skończyć, piszę do ciebie. Tak ojczulku, wyznaję ci straszną zbrodnię. Jestem zakochana... zakochana na śmierć...
„Nie śmij się... nic a nic... To nie żart, to nie żadna pustota. Kocham się, jak... jak... sama nie wiem. Jeśli co nie poradzicie na to, ty papo i panna Śniadowicz, to nie wiem, co zrobię...
„Albo się utopię w tej brudnej Wiśle... brr, co za straszna śmierć!... albo się powieszę „jemu” na szyi... Powiem mu wszystko. Róbcie co chcecie, bo ja już nie mam głowy. Wszystko, wszystko opowiem w tej chwili pannie Śniadowicz. Każcie mnie zabić...
„Ojczulku drogi! Nie gniewaj się i kochaj pomimo wszystkiego.
Twoją zwarjowaną.
Ten dziwny list wypadł z ręki panu Onufremu w pierwszej chwili nie wiedział, co sądzić. Pytał sam siebie: czy to nie nowy żart jego rozkapryszonej pieszczochy? Ale z tonu listu, pomimo jego pozornej żartobliwości, uderzyło co innego.
Pan Onufry zamyślił się pełen niepokoju.