stwa i poważnych sum hypotecznych na pierwszych numerach, były to dalej drobne wpisy i ostrzeżenia, pochodzące widocznie z długów lichwiarskich, a pozyskiwane najczęściej z wyroku sądu.
Folwark przeszedł do Jastrzębskiego przed siedmiu laty drogą spadku. Od tego też czasu datowała się większość obciążeń. O pochodzeniu tych długów mówiły nazwiska wierzycieli, znanych warszawskich lichwiarzy. Obok widniały liczne ostrzeżenia o terminach licytacij, wyznaczonych z powodu nieuiszczenia rat Towarzystwa; — raty najczęściej były płacone w ostatniej chwili w przed dzień sprzedaży. — Nie dalej, jak przed dwoma tygodniami właściciel folwarku uniknął subhastacij zapłaciwszy dwa tysiące rubli jednemu z wierzycieli popierających egzekucję... Co szczególniej zwróciło uwagę pana Onufrego, to powtarzające się nader często w książce nazwisko Salomon Mondscheina. Czytając je uśmiechał się.
Salomon Mondschein, zwany pospolicie „panem Salomonem,“ był jednym z najbardziej krwiożerczych warszawskich „procentników.“ — Jego ofiary kończyły zwykle samobójstwem albo kryminałem... Pan Onufry wiedział o tem dobrze, a nawet podobno znajdował się z „panem Salomonem“ w pewnych, bliższych stosunkach. To też miał racje uśmiechać się.
Z hypoteki pojechał do banku akcyjnego X...
Były komornik posiadał wszędzie stosunki. To też za chwilę po zameldowaniu został wprowadzony do biura jednego z wyższych urzędników banku. Pan Onufry
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/358
Ta strona została uwierzytelniona.