padnięciu pacjenta, nie mogę więc powiedzieć panu z zupełną dokładnością, ile czasu trwała choroba... Ale zdaje mi się, że Jastrzębski wrócił do biura, coś dopiero w trzy, albo cztery tygodnie, może więcej... Rzeczywiście był zmieniony...
— Przepraszam, że nadużywam dobroci pana naczelnika, jeszcze dwa pytania...
— Słucham.
— Czy w ogóle jest u panów w zwyczaju składać świadectwa lekarskie w razie choroby?
— W ogóle nie, ale co do Jastrzębskiego, to bardzo naturalne... Tak często opuszczał zajęcia bez powodu, że chorując na serjo, chciał, ażeby jego nieobecność była należycie wyjaśniona, dla uniknięcia wszekich nieporozumień...
— A...
Po chwili pan Onufry znów zaczął:
— A dla czego świadectwo wydane zostało przez lekarza z miasteczka X?...
— Ponieważ Jastrzębski chorował u siebie w Sobolówce.
— U siebie?
— Tak jest. Wiesz pan przecie, że ma swój majątek i stale tam mieszka, łaskawie tylko dojeżdżając do biura... Już z tego jednego pan widzi co to za urzędnik!...