kslami do pana Żulskiego... Po co? Ja chciałem ich mieć tylko w rękę. A żeby uni byli w porządku, to ja ich chciałem zaprotestować. W Warszawie toby mogło zrobić skandal!... To ja umyślnie kazałem pana Jastrzębskiego wypełnić miejsce zamieszkania prawne w Łódź... I, jak buł termin, to ja posłałem wekslów do kantor mojego przyjaczela do Łódź, żeby ich protestować. Akurat to buło płatne, pamiętam, jak dziś, na 13 kwietnia... I czy pan dobrodziej wiesz, co się stało?...
— No?...
— Ja czekam zaprotestowanych wekslów i wiesz pan, co ja odbieram?... Pieniądzów, baares gełd... Ten łobuz, ten ganef pojechał do Łódź i zapłacił...
— Niepodobieństwo!
— Dla czego niepodobieństwo, kiedy tak jest?... Ja panu mogę moich książków pokazać.
— I to było 13-go?...
— Nie... 14-tego, na drugi dzień po terminie...
— I pan twierdzisz, że to był on sam?
— Za co nie?... On sam. Mój przyjaciel jemu zna. Zresztą co pan chcesz? Un sam mi to mówił później, że był w Łodzi...
— A...
Przez chwilę panowało milczenie. Pan Onufry nie chciał się wydać z wzruszeniem, które go w tej chwili przejmowało. A potem rzekł:
— Mieliście panowie jakie nowe interesa?...
— Nie.
— Po cóż więc Jastrzębski ma być dziś u pana o szóstej?
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/369
Ta strona została uwierzytelniona.