Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

Adwokat mimowoli zaczął snuć przypuszczenia. Dziwnym trafem, pochodzenie oskarżonego nie było dostatecznie wyjaśnione... To młode dziewczę, tak do niego podobne, mogło być jego siostrą lub kuzynką... Czy przypadkiem nie wiązało się to ze sprawą, w której bądź co bądź znajdowało się wiele niewytłumaczonego?..
Chciał już zapytać którego z obecnych, czy przypadkiem nie mógłby mu udzielić wiadomości, kto jest młoda osoba i widocznie będąca z nią razem jakaś starsza pani i druga panienka... Lecz oto ukazali się woźni, zapowiadając rychłe wejście sądu.
— Proszę o uciszenie się! — wołał jeden z nich, przebiegając salę.
Uderzył dzwonek. Drzwi otworzyły się, ukazał się sąd.
— Tak prędko! Zrobił uwagę któryś z urzędników sądowych. Dla oskarżonego zły znak...
W sali zapanowało głuche milczenie. Wszyscy natężyli słuch.
Prezydujący odczytał wyrok:
Stefan Polner, uznany za winnego, skazany został na dwanaście lat ciężkich robót i następnie na osiedlenie w Syberyi.