Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ II.
Niecnota Stefek.“

Rzeczywiście, prokurator, twierdząc, że ten chłopiec o tak ujmującej powierzchowności i wielkich błękitnych oczach był ladaco, miał cokolwiek racyi. Ale tylko cokolwiek...
„Niecnota Stefek“, jak go z pobłażliwym uśmiechem nazywał za życia ksiądz Andrzej, był to złoty chłopiec: żywy, serdeczny, rozgarnięty. Lecz przy tem wszystkiem lekkomyślny do najwyższego stopnia, łatwo zapalający się fantastyk. W żadnym razie zresztą nie zasługiwał na zarzut hipokryzyi, który mu zrobił przedstawiciel urzędu oskarżającego... Chyba należałoby w samej rzeczy przypuścić w tym dzieciaku nieskończoną przewrotność...
Zkąd i jak się znalazł Stefek na opiece księdza Andrzeja? tego nikt dokładnie nie wiedział.
Przed siedmiu laty, kiedy ksiądz Andrzej przybył na probostwo do Rogowa, pierwszego zaraz lata na wakacye zjechał ów malec w szkolnym mundurku, o żywych błękitnych oczach, który był w ciągłej wojnie z kurami i gęśmi starej gospodyni Barbary i w wielkiej przyjaźni z fornalem Jakóbem, mającym w swem zawiadywaniu dwie tłuste szkapy.
Gimnazista wkrótce dał się polubić całemu otoczeniu proboszcza i licznemu sąsiedztwu, które utrzymywało z ks. Andrzejem stosunki.