Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/411

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zgoda.
— Otóż — mówił dalej „Fryga“ — nasuwa się pytanie: Czy miliony Szkłowicza, których poszukiwał „Sęp,“ a domyślał się Leszcz, istniały w samej rzeczy, czy książka do nabożeństwa, o którą się tak ubiegał były komornik, zawierała rozwiązanie tej zagadki? Odpowiedź na to ważne pytanie dadzą nam dwa dokumenta, znalezione za okładką książki, która leży przedemną...
„Fryga“ podniósł do góry dwa papiery stare i wyżółkłe. Wszyscy zbliżyli się do niego.
— Jeden — rzekł, podając papier stojącemu najbliżej adwokatowi — to kwit depozytowy banku państwowego w Berlinie na złożony przez księdza Andrzeja Suskiego depozyt w kwocie 400,000 pruskich marek; drugi, to akt zdziałany tegoż dnia rejentalnie w Berlinie, a przyznający, że suma 400,000 marek stanowi wyłączną własność Marji Polner... Marja jest to imię nieszczęśliwej obłąkanej...
Przez chwilę panowało milczenie. Papiery przechodziły z rąk do rąk.
— Widzimy tedy — zaczął znowu „Fryga,“ — że ukryte pieniądze istniały i istnieją. Nie są to wprawdzie miliony, ale zawsze poważna fortuna... Z procentami stanowić będzie około 200,000 rubli, to jest sumę, na jaką przypuszczalnie w swoim czasie oceniano majątek Szkłowicza... Te pieniądze są tedy własnością nieszczęśliwej obłąkanej, ewentualnie jej dzieci: