— To, co mamy zrobić w pierwszym, jest proste. Rano o dziesiątej albo dwunastej zamelduję naczelnikokowi w ratuszu, że znalazłem na kolei ten oto worek. I wreszcie opowiem mu niektóre szczegóły. Gdyby o drugiej w południe nie został wydany rozkaz aresztowania Jastrzębskiego i Leszcza, byłbym bardzo zdziwiony.. Inna rzecz: czy Jastrzębskiego zaaresztują. Może być ostrożny... uciec za granicę, otruć się, zastrzelić. Nieprawda?
— Tak — odrzekł, pochylając głowę, Stawinicz.
— W każdym razie sprawa Stefka przyjmie inny obrót... Powinien być choćby tymczasowo wypuszczony z więzienia. Pewność uniewinnienia powróci mu zdrowie...
— Oby!... — szepnął Julek.
— Przypuśćmy jednak drugi wypadek — rzekł Lutek Solski: Śmierć nieszczęśliwego chłopca...
— Przypuśćmy — powtórzył „Fryga.“
— W takim razie — zauważył adwokat — podnoszenie oskarżenia przeciw Jastrzębskiemu nie będzie niezbędnemu.
Teraz wystąpił na przód Stawinicz.
— Sprawiedliwość jednak musi być wykonana — rzekł: — W takim razie zaczyna się nasza rola, jako niegdy przyjaciół Jastrzębskiego... Dokument powierzycie nam, a my udamy się do niego. Sąd nie będzie potrzebował wtrącać się do sprawy, obejdzie się bez skandalu, winny nie ujdzie jednak kary. Nie upadł jeszcze tak nizko, ażeby nie przeniósł śmierci nad hańbę...
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/429
Ta strona została uwierzytelniona.