Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/432

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaledwie przyszedłszy do zdrowia, Lulek chciał pojechać do Paryża, ażeby wydrzeć nieszczęśliwą z rąk potwora. Ale w chwili, gdy już wybierał się w podróż, przybiegł doń „Julek“ ze świeżym numerem Figara, które stale czytywał.
Dziennik paryski w dobie drobnych wiadomości podawał wieść o fatalnym wypadku. Był to pożar, który wybuchnął przy ul. Galando, w miejscowości zwanej Maison Noire. Płomienie ukazały się w mieszkaniu właściciela domu, w którym z rzadka tylko przebywał, i w pewien czas zniszczył wszystko, co się w nim znajdowało. W popielisku znaleziono kości ludzkie... Ztąd wniosek, że ów właściciel mieszkania padł ofiarą płomieni; wniosek tem bardziej prawdopodobny, że ów właściciel, oryginał Szwed, d-r Eriksen, zniknął zupełnie z miasta. Dziennik francuzki zapytywał się, czy to wypadek lub też samobójstwo?
Rzecz prosta, teraz nie było po co jeździć do Paryża, zdaniem „Julka“ mniemany doktór Eriksen, przekonawszy się o rabunku papierów i nieudaniu się jego planów, zakończył swą zemstę spaleniem się razem ze swą ofiarą... Czy to przypuszczenie racjonalne? Nie wiadomo... Podczas podróży poślubnej państwo Solscy zatrzymali się w Paryżu i zbierali informacje przez prefekturę policji... Nie otrzymali jednak żadnego rezultatu.
W kilka lat potem jakiś uczony francuzki, powróciwszy z podróży naokoło świata, zapewniał, że widział d-ra Eriksena w Południowej Ameryce... Miał mieszkać w małej wioszczynie w głębi Andów, pośród na pół dzikiego plemienia indyjskiego, nie komunikując się wcale z ludźmi... Opowieści tej jednak nie dawano zbytniej wiary.

KONIEC.