Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

Gorący pocałunek zakończył ten wstęp do rozmowy.
Drzwi za Stefkiem zamknęły się.
Pan Onufry Leszcz na dole patrzył przez długą chwilę za biegnącym na górę chłopcem. Uśmiechał się lekko i kiwał palcem koło nosa.
— No... no — mruknął sam do siebie — zawsze to trochę nieostrożnie ze strony tego smarkacza w takim dniu odwiedzać tę małą...
Wyjrzał przed sień.
— I jeszcze czeka na niego bryczka...
Pan Onufry znów się uśmiechnął, zdawał się coś medytować.
— Ha — zakończył rozmowę z samym sobą — jak sobie kto pościele, tak się wyśpi...
Kiedy w godzinę potem wracał do siebie, bryczka stała jeszcze przed kamienicą.
Ex-komornik mrugnął oczyma ze zdziwienia.
— No, pomyślał sobie — ten z własnej woli chce djabłu leźć w paszczękę...
Wróciwszy do mieszkania, zamknął się w swoim jak go nazywał, gabinecie, zapełnionym szafami, aktami i szpargałami, i długo coś rozważał, chodząc po pokoju.
Wreszcie usiadł i napisał list, zaadresowany w sposób następujący:
Wielmożny Pan!

Robak.

Na Nowej-Pradze Nr. XX.

U Maglarki.