Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

Zresztą, nie trzeba było tego wszystkiego, ażeby uprzedzić sędziego jak najgorzej przeciwko Stefanowi.
Chłopiec nie umiał się ukrywać ze swemi uczuciami i wrażeniami. Miał duszę zbyt przepełnioną boleścią z powodu fatalnego wypadku i pierwszą miłością, która mu paliła serce, ażeby mógł nie wyspowiadać się z tego co czuł, zaraz na pierwsze pytanie sędziego. Prokurator tłumaczył to przewrotnością i piekielną taktyką przedwcześnie rozwiniętego przestępcy... Jeśli w samej rzeczy Stefek był winien, miał niewątpliwie rację. Ustanowiono wreszcie, że chłopiec wiedział o pieniądzach posiadanych przez księdza.
Chłopiec przyznał wszystkie okoliczności faktyczne, poprzedzające dzień zbrodni. Sam opowiedział w gorących słowach swą fatalną namiętność dla Władki, ostatnie widzenie się z opiekunem, walkę, którą ze sobą stoczył. Objaśnił wreszcie, że postanowił poddać się woli księdza i dla tego wrócił rano na plebanję... Przyznawał nawet, że dnia poprzedzającego zbrodnię, dał dziewczęciu dwieście rubli. Ale gorąco protestował przeciwko oskarżeniu...
Był niewinny! Niewinny!... Cała jego obecność zdawała się oburzać na podejrzenie spełnienia tak strasznej zbrodni względem swego dobroczyńcy, którego kochał i czcił, na rozkaz którego miał porzucić bez nadziei widzenia tę, do której jego serce było przywiązane na zawsze.
W słowach Stefka brzmiały takie akcenta prawdy, że sam sędzia zdawał się być wzruszony... Patrząc na zalaną twarz chłopca, na jego oczy, w których zda-