Onufrego, Kobuza, Karczmarza, i Komornicy, rozłożył tylko ręce.
— Jestem niewinny! — wołał głosem, który zdawał się na chwilę znów zachwiewać przekonania sędziego.
Ostatecznie, urzędnik wydał sąd o chłopcu.
— Znakomity komedjant...
W sądzie okoliczności bynajmniej się nie zmieniły; przeciwnie, przyłączyło się na poparcie winy wiele zeznań; dotąd nic nie znaczących. Służba proboszcza podawała różne drobne szczegóły, które zdawały się dowodzić obecności Stefana w okolicach plebanii owej fatalnej nocy. To wszystko urastało niemal w pewność... Nawet stara Barbara zdawała się być teraz przeświadczoną o winie wychowańca księdza Andrzeja i ze zwykłą kobietom jej stanu przesadą, przeciążała czarnemi barwami obraz, który przedstawiała sądowi... Pomimo pewnych wątpliwości, wyrok od pierwszej chwili nie mógł być wątpliwym.
Znamy już jego brzmienie.
Znajdujemy się w gabinecie pana Onufrego Leszcza.