Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

Pan Onufry odrzucił się w tył swego wielkiego fotelu i zaczął się śmiać głośno i długo. Wreszcie, przerwał.
— Robak! Ty nie jesteś przy zdrowych zmysłach...
— Jestem....
Pan Onufry oparł się łokciami na biurku i zaczął tonem perswazji.
— Opamiętaj-że się kochaneczku... Zrozumiej, co mówisz. Wziąłeś już przed miesiącem sto rubli?
— Wziąłem.
— A potem dwadzieścia pięć?..
— Wziąłem...
— Przysłałem ci pięć rubli przez stróża przed tygodniem, kiedyś leżał w białej gorączce?
— Przysłałeś!..
— Nie masz do załatwienia reszty rachunków z twoim, jak go nazywasz „Sępem.“
— Mam...
— A więc czego odemnie chcesz?
— Od ciebie... stu rubli...
Pan Onufry rozłożył szeroko ręce, jak człowiek, który ma do czynienia z kimś, do kogo żadne logiczne rozumowanie nie przemawia.
— Za co? — wyjąknął wreszcie.
— Za to, że razem z tobą przy pomocy przekupstwa i podłości, ja, Dyzma Robak, dopomogłem do skazania niewinnego na karę ciężkich robót, za to, że jestem twoim wspólnikiem w zbrodni i że mógłbym zadenuncjować do kogo należy ciebie, Onufrego Jana Leszcza, byłego