— To rzecz mniejsza... Dla czego ja i ten pan „Sęp“ korzystamy z twych usług i płacimy ci dobre pieniądze?..
— Dobre pieniądze! — starał się protestować jegomość z za szafy.
— Dla tego, że przypuszczaliśmy, Robaczku, iż jesteś inteligentny... z chwilą jednak, gdy na twoją inteligencję liczyć nie można, czy sądzisz, że twoje usługi będą nam potrzebne?... Czy myślisz, że zechcemy ci płacić podwójną cenę za to, co za byle pieniądze zrobi każdy szubrawiec bez żadnej inteligencyi?..
Postać z za szafy wysunęła się nieco naprzód.
Głos, dźwięczący już teraz rozdrażnieniem i pozbawiony tej suchości, która przed chwilą stanowiła jego siłę, odezwał się.
— Ależ zkąd przypuszczenie o upadku mojej inteligencyi?.. Zkąd?..
— Widzisz... — zrobił uwagę pan Onufry, który, w miarę jak jego interlokutor zapalał się, sam stawał się więcej zimnym — tracisz spokój... to dowód, że nie masz racji... Otóż, upadku inteligencji dowodzi twoje żądanie...
— Żądanie?
— Tak jest... Posłuchaj tylko.
— Słucham...
— Rzeczywiście, mamy czas — pan Onufry spojrzał na zegarek — nikt nam nie przeszkodzi... Możemy pogadać i zupełnie spokojnie. Nieprawda?
— Przypuśćmy...
Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.