Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wątpię.
Leszcz uśmiechał się.
— W tej chwili ci dowiodę...
— Słucham...
— Czy twój „Sęp“ ma miljon?
— Albo ja wiem...
— Ale jest przecie bogaty?
— Zdaje się.
— Jest napewno. Tak wypada z tego, co mi opowiadałeś; tak wypada z jego postępowania. Oto już jeden powód, ażeby go wziąć za przedmiot operacji... Ma pieniądze, a więc można mu je zabrać... Zapytasz dla czego właśnie jemu, a nie komu innemu, będącemu w tem samem położeniu?.. Uwaga zupełnie słuszna... Jeśli wybieram twojego paryzkiego doktora, to dla tego, że ten człowiek ma w życiu tajemnicę... a może i wiele tajemnic, że wreszcie jest już z nami w stosunku. Wierz mi, każda tajemnica, choćby była głupstewkiem, choćby nie miała gruntu zbrodni ani występku, zawsze przedstawia pewną wartość pieniężną!..
Pan Onufry zatrzymał się. Robak spoglądał nań z uwagą.
— Twój „Sęp“ jest chodzącą tajemnicą... Co za cele ma ten człowiek? Jakie namiętności nim rządzą? Do czego dąży? Dla czego nie zatrzymuje go w drodze najpotworniejsza zbrodnia? Oto czego się powinniśmy dowiedzieć... Robiąc nas swymi wspólnikami, musiał przed nami uchylać rąbka swych tajemnic. Zerwijmy całą zasłonę, a w chwili, kiedy będziemy mieli klucz do zagadki, staniemy się panami jego i... jego pieniędzy.