— Proszę uważać na moje pytania i odpowiadać — rzekł dość szorstko.
— Skąd pan przyszedłeś do posiadania „wyrazu”, na który była zamknięta kasa?
— W sposób niezmiernie prosty. W chwili, kiedy już nikogo nie było w biurze, coś około piątej, zamknąwszy mój pokój, poszedłem do kasy po odebranie pensji, której, pomimo że już od paru dni przeszedł pierwszy, jakoś nie odbierałem...
— Czy to była pensja już panu należna, czy też tylko zaliczka na pensję?
— Pensja za zeszły miesiąc. Było to 3-go, tak, 3-go, a pensje wypłacał kasjer wszystkim pierwszego. Zresztą rzecz tę można sprawdzić w odpowiedniej książce, w której biednego Halbersona z odbioru pieniędzy pokwitowałem. Pamiętam jeszcze, był wówczas taki jakiś nieswój, że on, wzór akuratności, wypłaciwszy mi pensję, zapomniał zażądać pokwitowania. Sam mu to przypomniałem, śmiejąc się.
— A więc pan wtenczas odebrałeś pensję?
— Tak.
— Jaką sumę?
— Sto czterdzieści dwa ruble.
— I dlaczegóż była panu właśnie potrzebna tak niewielka suma, kiedy jednocześnie, jak pan o tem już poprzednio wspominałeś, miałeś w domu znaczniejsze kwoty do rozporządzenia?
Janek podniósł głowę do góry.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.