Była chwila milczenia. Stary z pod poduszki wydobył pęk kluczyków i wybrał dwa z pomiędzy nich.
— Tym — rzekł — otworzysz szafę, która tam stoi, a tym drugim oddzielną przegródkę w szafie. Ale przedtem trzeba trzy razy pocisnąć guziczek, który się będzie z boku przegródki znajdował. Wszystko, co jest w przegródce, przyniesiesz tutaj. Zrób najpierw miejsce na stole.
Panna Fela dosłownie wykonała polecenie ojca. Za chwilę przyniosła i położyła na stole całą kupkę różnych papierów i pakietów.
— Co tatko dalej każe? — zapytała.
— Widzisz, moje dziecko — zaczął powoli, przymknąwszy oczy, starzec — chcę z tobą pomówić poważniej. Jestem już bardzo stary i bardzo zmęczony. Pewno za moje grzechy Jehowa, przy końcu życia, ciężko mnie dotykał swoim gniewem. Z moich sześciorga dzieci zostałaś mi tylko ty jedna, z wnuków Staś... Resztę zabrał Jehowa.
Przerwał na chwilę; dopiero, zebrawszy oddech, ciągnął dalej:
— W ostatnich latach, pomimo pozornej pomyślności, interesy moje wcale nie szły świetnie. Ponosiłem i ponoszę straty, które mi się dokliwie dają uczuwać.
Panna Fela zrobiła gest zdziwienia.
— Tak jest, moje dziecko. Dokładniej będziesz to mogła zrozumieć dopiero po mojej śmierci, bo ja pewno niedługo umrę. To wszystko mnie
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.