skorzystać, gdy tymczasem w ręku innych on może mieć znaczenie.
„Fryga” zrobił ramionami ruch powątpiewania.
— W każdym razie, jeśli już sam nie potrafisz tego zużytkować, trzeba to jak najprędzej oddać sędziemu.
— Spróbuję jeszcze.
— Chociaż i tak nie wiem, co z tego będzie. Czy ci uwierzą, że ten papier został znaleziony przy rewizji? Mogą powiedzieć, że byłeś interesowany w przedstawieniu go sądowi, że to nie jest autentyczne...
— O, o to się nie bój, — roześmiał się „Fryga“. — Najpierw oni mi trochę wierzą. A powtóre nie jestem ja taki naiwny. Przedsięwziąłem przecież swoje środki...
— Jakież?
— Tobie mogę powiedzieć. Oto, widzisz, nie zabrałem wszystkich kawałków papieru. Niektóre zostawiłem w pokoiku nieboszczyka Halbersona. Są tam pod dobrą strażą pod pieczęciami. I to właśnie doprowadza mnie do rozpaczy, bo, gdybym miał tamte kawałki, na pewno potrafiłbym zrozumieć, co znaczy ten cały list.
— I cóż chcesz ostatecznie zrobić >
— Ostatecznie, będę próbował. A jeśli mi się nie uda, zaniosę do sędziego i poproszę, ażeby zestawił z tamtymi kawałkami, co są pod pieczęciami, i doszedł do jakiego wniosku.
Chwilę trwało milczenie.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.