Karolcia i „Fryga“ zamyśleni siedzieli przez chwilę nad stołem. Potem ona podniosła jeden z większych kawałków papieru i zbliżyła go ku lampie. Zaczęła przeglądać pod światło z jednej i z drugiej strony.
— Ach! — zawołała naraz.
— Co takiego?
— To szczególne.
— Co?
— Patrz uważniej. Papier, przeglądany pod światło, ma jakieś znaki.
— Rzeczywiście. Czyżby to były znaki sympatyczne, które uzupełniają to pismo?
— Nie zdaje się. Są to jakgdyby znaki wodne, podobne do znajdujących się na banknotach lub wekslach.
— W samej rzeczy. Rozwidnij trochę lampę.
Przy jaśniejszem teraz świetle widać było rodzaj znaków wodnych na papierze w regularnych odstępach. Znaczki były maleńkie, podobne do siebie i przedstawiały coś w rodzaju miniaturowych gwiazdek. Oboje patrzący przyglądali się tym znakom z ciekawością. Wtem Karolcia wydała znowu okrzyk.
— Cóż jeszcze? — pytał z gorączkową niecierpliwością „Fryga“.
— Błysła mi pewna myśl.
— Jaka? Mów, mów prędzej!
— Gdyby tak czytać to, co tu napisane, na odwrót, od końca ku początkowi? Patrz, tak, jak
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.