nie chciał. Miał on przesadzone wyobrażenie o spadku, który mu się po rodzicach należał. Rwał się w świat, ażeby używać.
To też, jak tylko doszedł do 18 lat wieku, opiekun pośpieszył go usamowolnić, zadowolony, że zwalił z ramion niepotrzebne brzemię. Kuratorem usamowolnionego mianowano, na jego własne żądanie, jednego z jego przyjaciół, starszego od niego zaledwie o lat pięć, który, po opuszczeniu tejże pensji przed czterema laty, był urzędniczkiem w jakiemś biurze.
Odtąd zaczęło się wesołe życie. Hulanka i zabawy wyczerpywały dochód od kapitału, a kombinacje z usłużnymi Żydkami i z poczciwym kuratorem, wybornym koleżką i uczestnikiem wszystkich zabaw, pozwalały czerpać z samego kapitału. Jednem słowem, w parę lat po usamowolnieniu, w dwa miesiące po dojściu do pełnoletności, Józef X. znalazł się na bruku i bez grosza. Usłużni Żydkowie sprzedali mu przez licytację resztki, które posiadał, a sumienny kurator gdzieś się ulotnił.
Pomimo wszystko w gruncie był to niezły, choć wysoce lekkomyślny chłopiec ten Józef X. Miał tyle dumy, że nie poszedł żebrać do swoich byłych znajomych i towarzyszy hulanki. Chciał pracować — i zaczął szukać pracy. Ale nie umiał nic, nie potrafił nic, a fałszywy wstyd nie pozwalał mu chwycić się najcięższych robót. I o te było zresztą trudno.
Odtąd zaczął się dla niego upadek, stopniowy,
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.