przednie, — odpowiadała milczeniem. Przy rozpoczęciu wspólnego pożycia postawiła za główny warunek nieporuszanie tej kwestji...
Pozatem byli szczęśliwi. Nie komunikowali się ze światem obcym, żyli tylko sobą i trochę książkami. Zresztą jego zajmowała służba, ją gospodarstwo i praca. Szyła, ażeby zarobić trochę pieniędzy. Mieli spokój. Ich charaktery, ich umysły, stojące mniej więcej na jednym stopniu rozwoju, odpowiadały sobie wzajem. Sielankę tę uzupełniły narodziny małego Stacha.
Jednym zresztą z najciekawszych i najczęstszych przedmiotów ich rozmów były powierzane Józefowi śledztwa. Bądź co bądź interesowało ją to w wysokim stopniu. Wieczór, jak opisany w poprzednim rozdziale, nie był wcale wyjątkowy.
Jej żywa inteligencja pozwalała nieraz „Frydze“ wpaść na trop, którego już ze zmyślnością wytrawnego ogara nie tracił.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.