Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/201

Ta strona została uwierzytelniona.

— W tej chwili. Będzie to tem dogodniejsze iż spodziewam się dzisiaj przybycia do mnie kilku przyjaciół Strzeleckiego dla narady.
Za chwilę adwokat siedział w dorożce, a „Fryga”, pomimo usilnych próśb „Julka“, ażeby umieścił się razem z nim, towarzyszył mu, usadowiwszy się na koźle. Dorożka skierowała się przez Miodową, w stronę Długiej. Zaledwie jednak ruszyła, musiała się zatrzymać. Na środka ulicy zebrał się tłum publiczności.
„Fryga“, z przyzwyczajenia, przypuszczając, że zdarzył się jaki wypadek, zeskoczył z kozła i wszedł pomiędzy tłum. Za chwilę wrócił i usadowił się znów na koźle, podczas kiedy policjant otwierał pośród zgromadzonych miejsce dla dorożki.
— Co to takiego? — zapytał adwokat.
— Nic nadzwyczajnego — odrzekł „Fryga“ — dwie dorożki uderzyły o siebie. Jakaś dama wypadła na bruk. Prowadzą ją tam do sklepu, zanim ją będzie można odwieźć do domu.
Adwokat „Julek“ wychylił się z dorożki, ażeby lepiej widzieć.
— Tema! — zawołał naraz mimowoli.
Dorożkarz w tej chwili ruszył. Pomimo turkotu kół, „Fryga“ dosłyszał jednak to słowo. Odwrócił się z kozła i zapytał:
— Przepraszam pana mecenasa, czy to przypadkiem nie ta sama, co jest w sprawie? Nie widziałem jej nigdy osobiście.
— Tak.