schadzka? Będzie to trudniej. Ulic w Warszawie jest dużo. Ale przecież taki fakt, jak stracenie przytomności zaraz przy spotkaniu, mógł się czemś zamanifestować; mogli to zauważyć... Trzebaby tylko mieć promień ulic, od których należy zacząć poszukiwania.
„Fryga” zamyślił się; adwokat spoglądał nań z zaciekawieniem.
— Około dziewiątej p. Strzelecki był na Nalewkach; nie twierdzi, ażeby stamtąd pojechał na spotkanie, a więc — poszedł. Musiało ono być gdzieś niedaleko, zapewne nie pośród żydowskich ulic, tylko bliżej środka miasta. Będziemy więc szukali na Ś to Jerskiej, Przejazd, Długiej, Bielańskiej...
Tu „Fryga“ nagle się zatrzymał.
— Ach, ach! — zawołał — jaką ja też mam kurzą pamięć...
Adwokat był już zaniepokojony.
— Co?... co takiego? — pytał.
— Ależ nie potrzeba poszukiwań. Mam już wszystko, co mi potrzeba, w ręku.
— Niepodobna!
— Najzupełniej. Tak, jakbym był przy schadzce. Rzecz działa się po dziewiątej wieczorem tego dnia, kiedy spełniono kradzież. Na rogu Bielańskiej i Placu Teatralnego przechadzała się jakaś młoda, elegancka kobieta. Było to nieopodal stacji posłańców, na której w tej chwili znajdował się jeszcze jeden posłaniec, oczekujący jakiego spóźnio-
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.