— Bezwarunkowo. Inaczej nie ręczę za skutek. A teraz do widzenia. Pojutrze będę z relacją.
— Pamiętaj raz jeszcze: Meiner.
— I panna Tema.
Ajent wyszedł, mrucząc:
— Tema? Dałbym głowę, że ona także z Nalewek. Strzelecki ma narzeczoną. Teraz można zrozumieć, dlaczego Tema...
Przechodził w tej chwili przez poczekalnię adwokata. Na kanapie siedziały dwie młode kobiety. Ajent rzucił na nie ukradkiem wzrok.
— Ach, ach! — rzekł sam do siebie — panna Róża i panna Ejtelesówna! Która z nich jest narzeczoną Strzeleckiego? To zaczyna być ciekawe. W każdym razie dobrzem zrobił, żem prosił mecenasa o milczenie.
Wybiegł, drapiąc się nielitościwie w nos.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W godzinę potem, w gabinecie adwokata, przy jego biurku, siedzieli: panna Fela, panna Róża, adwokat i Stawinicz. „Julek“ objaśnił ich właśnie o dotychczasowym przebiegu śledztwa.
Panna Róża czerwieniała i bladła na przemiany. Zdawało się jej, że położenie jest bez wyjścia. Wszystka krew spłynęła jej do serca. W oczach migały jej białe plamy.
— Ależ to labirynt! labirynt! — wołał Stawinicz, biorąc się za skronie. — Głowę o mur rozbić...