postać Temy, zwiniętą na szezlongu, zwanym „Balzac“, otuloną w coś białego, jakieś futro, czy puch.
— Luizo — odezwał się miękki, osłabiony głos kapłanki tej wspaniałej świątyni rozkoszy — przynieś lampę z jadalni. Tutaj tak ciemno.
— To zbyteczne — odrzekł głosem zimnym, suchym, trochę chrapowatym przybyły.
Tema uniosła się cokolwiek na szezlongu; spojrzała na gościa.
A więc zostaw nas samych.
Pokojówka wyszła.
— Pan baron von Rajt? — zapytała po chwili znów Tema.
— Tak, w imieniu „Złotej rączki“ — była odpowiedź.
Nastąpiła chwila milczenia. Przybyły zabrał głos:
— Przedewszystkiem czy można w tym pokoju swobodnie mówić? Czy tu nikt nie podsłuchuje, nie podgląda?
Tema roześmiała się krótkim, stłumionym trochę śmiechem.
— O, nie. Tutaj zwykle daję audjencje. Służby mojej jestem pewna.
Baron von Rait podniósł się i zbliżył do obydwóch drzwi. Obejrzał je uważnie.
— Dobrze rzekł sam do siebie.
Tema ciągle czekała, uniósłszy cokolwiek głowę, patrząc na gościa, tak mało robiącego sobie z nią ceremonji.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/222
Ta strona została uwierzytelniona.