Kto był ten Żydek? Czy i jaki związek istnieje pomiędzy tym Żydkiem, goniącym rano Temę w dorożce, a tym eleganckim młodzieńcem, który odwiedzał ją wieczorem i który tak zręcznie potrafił dostrzec jego, „Frygę“ i tak łatwo się od jego nadzoru uwolnił? Takie pytania zadawał sobie „Fryga“.
Teraz stokroć więcej, aniżeli przed chwilą, żałował, że mu umknęła zwierzyna. Musiała ona mieć powody chronienia się.
„Fryga“ zresztą był dobrej myśli. Przypadek, a jak sam do siebie pocichu się przyznawał, i jego węch, służyły mu dobrze. Od paru dni był na tropie drobnych, ale ciągłych odkryć. Winszował sobie, między innemi, przyjaźni z dorożkarzem Mateuszem i obiecywał, że przy jego pomocy zdoła znaleźć „Żydka“.
Rozmyślając o tem wszystkiem, „Fryga“ mimowoli kierował się w stronę Starego Miasta. Był już przy rogu Podwala i Senatorskiej, kiedy się spostrzegł. Spojrzał na zegarek: dochodziła jedenasta. „Fryga“ przystanął.
— Wartoby pójść do Karolci — zaczął sam do siebie. — Biedactwo, czeka na mnie pewno z kolacją. Same nogi mnie w tę stronę przyniosły.
Po chwili machnął ręką:
— E, nie! Czuję, że dziś mam szczęście. Trzeba pójść chociaż rzucić okiem na dom, gdzie mieszka Meiner. Mam przeczucie. Może się uda co odkryć.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.