„Fryga“, który przed chwilą odsunął się w przeciwnym kierunku, zbliżył się teraz ku nim.
Dwaj ludzie rozmawiający żegnali się widocznie. Brama szczęknęła; niebawem stanęła otworem. W tej chwili „Fryga“ ujrzał dwie twarze w podwójnem oświetleniu stojącej nieopodal latarni, gazowej i dużej latarni, zawieszonej w bramie. O mało co nie krzyknął.
Byli to Apenszlak i ów nieznajomy brunet z faworytami, który przed godziną tak zręcznie zdołał się wymknąć ajentowi tylnem wyjściem cukierni. teatralnej.
„Fryga“ tak był zdumiony, iż zaledwie nie przestał grać roli mniemanego pijaka. Ale przytomność umysłu powróciła mu w jednej chwili. Począł tedy energiczniej, niż poprzednio, według warszawskiego wyrażenia, „zamiatać trotuar nogami“. Tymczasem Apenszlak i młody brunet rozmawiali jeszcze sekundę, wreszcie pożegnali się.
Brunet wszedł do bramy, Apenszlak oddalił się w głąb Nalewek.
„Fryga“ stał jeszcze przez chwilę przed kamienicą. Upłynęły dwie minuty. W jednem z okien mieszkania Abrahama Meinera, dotąd ciemnem, pokazało się światło. Tego tylko potrzeba było ajentowi.
— Och, och! — powiedział do siebie — znalazłem.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/243
Ta strona została uwierzytelniona.