co było w liście: nie rozumiem, w żaden sposób zrozumieć nie mogę, dlaczego Halberson się zabił, jeżeli się zabił? Dlaczego rzucono podejrzenie na Strzeleckiego? Nie rozumiem także, co się stało z „resztą“?
— Ach! ta „reszta“! — zrobił uwagę pan Joachim. — O tej „reszcie“ pomówimy kiedyindziej. Dziś niebardzo mam czas.
Znów przez chwilę patrzył uważnie w oczy panu Natanowi.
— Powiedz mi tedy, kochany Natanie — zaczął znowu — jaki z tego wypadku i jego niejasności wyprowadzasz wniosek?
— Bardzo niepokojący.
— A mianowicie?
— Że jesteśmy otoczeni nieznanemi nam niebezpieczeństwami, że jest ktoś poza nami, kto zna wybornie naszą grę, podczas kiedy my o jego kartach nie mamy najmniejszego pojęcia, i że ten ktoś dotąd bez naszej wiedzy będzie się nami posiłkował, dopóki nie uzna za właściwe skręcić nam karku.
— Bardzo być może.
— Jest to położenie niezmiernie trudne. Że zresztą coś się psuje, najlepiej dowodzi pozycja, jaką względem nas zaczyna przybierać stary Ejteles.
— No, przecież z tym kłopot chyba najmniejszy.
— Niebardzo.
— Trzymamy go przecież w ręku.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/300
Ta strona została uwierzytelniona.