z chwilą sprawdzenia numerów banknotów, na żądanie samego Strzeleckiego, stawało się nieskończenie gorszem. To też, idąc do sędziego śledczego z kaucją, na serjo myślał, czy nie właściwem byłoby teraz przedstawić sędziemu śledczemu odkrycia „Frygi“, które niejako mogłyby służyć za przeciwwagę tej poszlaki.
Adwokat żałował bardzo, że „Fryga“ wyszedł od niego przed złożeniem przez pannę Felę pieniędzy. Rano, przed wyjściem do sądu, posyłał nawet służącego do ratusza, ażeby się dowiedział o ajenta. Odpowiedziano tam jednak, że „Frygi“ niema.
Dodać musimy, że urzędownie „Fryga“ kwaterował w ratuszu, a w mieszkaniu na Starem-Mieście, gdzie była zameldowana Karolcia, przebywał tylko w chwilach wolnych od służby. Naczelnik wiedział o tem i tolerował, ze względu na usługi, oddawane przez użytecznego ajenta. „Fryga“ nawet raz, podczas jednej z wypraw na złodziei, dostał uderzenie nożem w ramię, przeznaczone dla swego zwierzchnika. To też wolno mu było niejedno. Kontentowano się zresztą tem, że w wydziale wiedzieli zawsze, gdzie go znaleźć. „Fryga“ też na pierwsze zawołanie zawsze był gotów.
Ma się rozumieć, adwokat „Julek“ o prywatnem mieszkaniu ajenta i o jego „sielance“ nie wiedział. To też nie mógł skierować swych poszukiwań na Stare-Miasto.
Musiał tedy, nie chcąc opóźniać wolności Strzeleckiego, udać się do sędziego sam.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/312
Ta strona została uwierzytelniona.