Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/316

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę wielmożnego pana, list — rzekła. — Czekam już pół godziny.
Sędzia zatrzymał się; zwrócił się do woźnego:
— Dlaczego nie przyniosłeś mi listu?
— Nie chciała oddać. Mówiła, że to do własnych rąk. A pan sędzia nie kazał nikogo wpuszczać.
Sędzia wziął do ręki list. Na kopercie było napisane: „b. pilne!“ Chciał już rozerwać kopertę, gdy kobiecina znów się odezwała:
— Ta pani, co mi dała list, kazała prosić o pokwitowanie; mówiła, że w środku są jakieś ważne papiery.
Sędzia spojrzał zdziwiony na kopertę, której niezbyt wielka objętość nie usprawiedliwiała bynajmniej tego przypuszczenia.
— Co za pani? — zapytał.
— Ze starego Miasta.
Sędzia był coraz bardziej zdziwiony.
— Daj mi kawałek papieru — rzekł do woźnego,
Za chwilę kobieta, odebrawszy pokwitowanie, wychodziła, a sędzia skierował się w jeden z korytarzy gmachu sądowego, prowadzący do prokuratora.
W drodze rozdarł kopertę. W środku znajdował się list i mniejsza zapieczętowana kopertka.
List brzmiał, jak następuje:
„Wielmożny panie sędzio“!
Jestem żoną ajenta policyjnego, noszącego przezwisko „Frygi“, którego zapewne wielmożny pan sędzia sobie przypomina, ponieważ już kilka razy z Jego rozporządzenia wykonywał różne czyn-