Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

oto i pan Ejteles! On nam pomoże w tym kłopocie.
Rzeczywiście, przez otwarte drzwi pokoju kasowego, za któremi gromadzili się pracownicy firmy, wchodził w tej chwili poważny starzec o siwej, długiej brodzie, oparty na ramionach „Joska“ i lokaja w liberji firmy. Głowa starca, jakgdyby poruszana wiatrem, chwiała się w ciągłem drżeniu.
— Fotel dla szefa! — zawołał pan Natan. — Czemprędzej!
Niebawem ulokowano starca w wygodnym fotelu. Po zamianie przywitań, pan Natan rzekł do urzędnika:
— Kasyer obowiązany był codziennie, wychodząc z biura, zostawiać szefowi w kopercie wyraz, na który zamykał kasę. Będziemy się mogli dowiedzieć od pana Ejtelesa, na jaki wyraz kasa jest obecnie zamknięta. Jeśli tylko — dodał — tym razem doręczono szefowi ów wyraz.
Urzędnik zwrócił pytający wzrok ku Ejtelesowi.
— Wyraz... — odezwał się po chwili namysłu starzec, głosem drżącym i chrapliwym. — Wyraz?... Powinienem go mieć, nawet przy sobie.
— A więc był doręczony? — zapytał pan Natan.
Pierwszy to raz w tej chwili na jego zimnej dotąd i spokojnej twarzy ukazało się coś, niby zdziwienie; w głosie czuć było rodzaj niepokoju.
— Tak. Nawet zdziwiło mię trochę, że przyniósł go nie sam Mojżesz, ale Strzelecki.
— Strzelecki?