niecznie zanieść kartkę do naczelnika. Następnie swego stróża posłała po doktora.
Po wyjściu doktora, uspokoiwszy się, Karolcia zaczęła się zastanawiać nad powodami fatalnego wypadku.
— To nic innego, tylko ta nieszczęśliwa sprawa, Ejtelesów! — mówiła do siebie. — Jemu się przez tę sprawę zdarzy jeszcze nieszczęście.
Nachyliła się nad łóżkiem i przyglądała twarzy „Frygi“, śmiertelnie w tej chwili bladej, pokrytej w paru miejscach siniakami; na czole miał on zdarty kawałek skóry. Łzy jej stanęły w oczach. Pocałowała go w czoło.
— Biedactwo! — szepnęła.
Przypomniało się jej tajemnicze pismo, które było punktem wyjścia śledztwa, prowadzonego przez ajenta. Zajrzała do pugilaresu: list znajdował się tam jeszcze. Ogarnęła ją trwoga. Jeżeli on będzie chory przez czas dłuższy, list ten, leżąc bez użytku w jego pugilaresie, może być powodem zguby owego młodego człowieka. Co robić?... Po krótkim namyśle Karolcia napisała i wysłała list, który widzieliśmy w ręku sędziego śledczego; wiemy już, jaki był jego skutek.
Dzień tymczasem zbiegał młodej kobiecie na krzątaniu się około chorego. Przy pomocy felczera opatrzyła ona wszystkie jego skaleczenia, a środki zapisane przez lekarza, dobroczynnie wpływały na zmniejszenie gorączki. Chory od czasu do czasu był przytomniejszy.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.