co się tu dzieje. Zresztą już poprzednio zabroniono wpuszczać na drugie podwórze zbyt ciekawych. Za chwilę znalazła się drabina i parę latarek.
Urzędnik policyjny zeszedł na dół pierwszy, trzymając w ręku rewolwer. Zgóry któryś z ajentów przyświecał latarką. Niebawem przedstawiciele policji znaleźli się pod ziemią.
Znamy już podziemie z powodu peregrynacji, jaką odbył „Fryga“. Od czasu bytności ajenta policyjnego wiele się tu jednak zmieniło. Znikły wszystkie paki i paczki, w których labiryncie tak długo błądził „Fryga“. W wielkiej izbie nie było widać ani machiny, ani otworu pieca, ani śladów życia i ruchu. Wreszcie żadnego otworu, żadnego wyjścia!
Dopiero po paru minutach „Wicherek“ odkrył w ścianie występ i w środku rodzaj plamy kwadratowej, jaśniejszego koloru. Przekonywał on, że tutaj musiał być otwór pieca, obecnie zamurowany.
Urzędnik policyjny machnął ręką.
Jakkolwiekbądź, ptaszki uleciały dawno. A co najważniejsza, pomiędzy tem podziemiem, położonem znacznie głębiej, niż piwnice Apenszlaka, a temi piwnicami, oglądanemi przed chwilą, nie było, przynajmniej na pozór, żadnej komunikacji.
Bądź co bądź, należało złożyć o tem raport władzy. Urzędnik polecił strzec tymczasem podziemia, a sam wyszedł na podwórze. Oddalając się w towarzystwie budowniczego, urzędnik znacząco spojrzał w okna „Kantoru“.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/358
Ta strona została uwierzytelniona.