Ciekawy to był okaz ten „Cerwony Janek“.
Indywiduum, którego przybycie do Warszawy tak bardzo zaniepokoiło pełnego wzdzięku hambursko-warszawskiego negocjanta, o którem, jak wiemy, pan Joachim Landsberger myślał nawet jeszcze przed wyjazdem z Hamburga, nie odznaczało się zbytnią urodą. Wiemy już, że „Czerwony Janek“ zawdzięczał swe przezwisko płomiennemu kolorowi czupryny.
Pod cieniem tej czupryny kryje się twarz prawdziwie wstrętna. Piegowata, bezwąsa, z małemi oczkami, zachodzącemi krwią, ozdobiona jest ona zawsze rodzajem cynicznego uśmiechu lub grymasu i głęboką szramą, idącą wzdłuż prawego policzka. Nosek mały, jakgdyby przecięty, wychyla dwa podnoszące się do góry nozdrza ze środka pucołowatej twarzy. Wargi mięsiste, grube, ukazują dwa szeregi czarnych, zepsutych zębów.
Od czasu do czasu maleńkie oczka, zielonawe, jak u kota, błyszczą nieopisaną dzikością i okrucieństwem.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/360
Ta strona została uwierzytelniona.
VI
„CZERWONY JANEK“