w tej chwili znów zniknął. Siedząc w więzieniu, „Czerwony Janek“ myślał o tem i o owem. Ostatecznie wybrał sobie nowy stan, mniej narażający na przykrości i szykany. Postanowił zostać „kontrabandzistą“. Piękna ta myśl została urzeczywistniona. „Czerwony Janek“ przebywał już od roku na granicy, najczęściej na pruskiej stronie i w służbie hambursko-warszawskiego negocjanta „przeprawiał“ towary przez granicę, zresztą bez zachowania drobnej formalności opłaty cła.
Czy przypuszczenia pana Joachima Landsbergera co do powodów jego bytności w Warszawie, w której mógł się wszystkiego obawiać, były słuszne?
Zaraz zobaczymy.
Znajdujemy bandytę w obecnej chwili (na trzeci dzień po przybyciu do Warszawy) w tym samym hotelu na Nalewkach, w którym zatrzymał się pierwotnie i dokąd go z polecenia p. Lurjego odprowadził przezeń niewidziany „Josek“. Nie można powiedzieć, ażeby izdebka hotelu odznaczała się zbytnim komfortem. Łóżko, o pościeli dość wątpliwej białości, komoda, stolik, lusterko, parę krzeseł — oto i całe umeblowanie.
„Czerwony Janek“ był widocznie niespokojny i niecierpliwy. Przechadzał się wzdłuż i wszerz po wąskim pokoiku. Bo też nie bawił się zbyt w Warszawie, nie dlatego, żeby nie miał humoru i chęci, a nawet środków po temu. Przeciwnie, jego portmonetka była dość dobrze wypełniona
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/367
Ta strona została uwierzytelniona.