— Kto to przyniósł? — zapytał urywanym głosem.
— Posłaniec.
— Zaczekaj pan jeszcze przez chwilkę — rzucił pan Natan „Joskowi“.
Gorączkowym ruchem podniósł kopertę wgórę jakgdyby chciał przejrzeć ją pod światło, a następnie rozerwał. Kartkę, która się znajdowała wewnątrz, czytał trzykrotnie. Na jego twarzy odbijał się cały szereg skomplikowanych wrażeń. Zdawało się, że zapomniał o obecności „Joska“. Ręką przeciągnął przez czoło.
— Tem gorzej! — rzekł półgłosem.
Wziął z powrotem list, przygotowany przed chwilą i rozdarł kopertę. Dopisał na nim szybko parę słów, włożył w list dopiero co otrzymaną kartkę, zakopertował na nowo i oddał kantorzyście.
— Może pan iść — rzekł.
W kwadrans znajdujemy „Joska“ na Krakowskiem Przedmieściu. Pośpiesznym krokiem zdążał on w stronę hotelu Europejskiego. Przechodząc koło szwajcara, rzucił zapytanie:
— Pani T. u siebie?
— Tak jest.
Na drugiem piętrze, wprost wspaniałych marmurowych schodów, zapukał do ozdobionych piękną ornamentacją drzwi. Uderzył cztery razy, z przestankami. Przez chwilę panowało milczenie „Josek“ ponowił pukanie.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/379
Ta strona została uwierzytelniona.