— Im prędzej, tem lepiej! — zrobiła uwagę młoda kobieta.
— Umyślnie dlatego wyznaczyłem tak prędko zebranie i dziś przyśpieszyłem wybuch u Ejtelesów; Lurje i Landsberger z konieczności muszą przyśpieszyć swe działania, a to pozwoli nam dojść z nimi do ładu.
— Zgoda.
— Co do ciebie, trzeba, żebyś była na zgromadzeniu, a przedtem zawiadomiła kogo uważasz za stosowne. Powinniśmy mieć za sobą siłę. Lurje i Landsberger są to ludzie zbyt zręczni i zresztą grają zbyt grubą grę, ażeby mieli położyć karty bez walki.
— Bądź spokojny. Z mojej strony będzie wszystko gotowe. Wiesz, że słowo „Złotej Rączki“ jest coś warte.
— Wiem.
Przez chwilę panowało milczenie.
— Żądzę, że to wszystko — zabrał znów głos kantorzysta. — Reszta się zobaczy. Ja muszę pilnować Lurjego i Landsbergera. Mam jeszcze na głowie „Czerwonego Janka“. Pilnuję go. Gdyby nie ja, Lurje i Landsberger byliby już dawno „zasypani“ przez niego, bez pożytku dla nas i dla siebie.
— Głupcy! — rzuciła pogardliwie młoda kobieta
— To też otrzymają to, naco zasłużyli.
„Josek“ znów zamyślił się.
Strona:Henryk Nagiel - Tajemnice Nalewek.djvu/385
Ta strona została uwierzytelniona.